Dlaczego wszystko co dobre tak szybko się kończy???
Jutro wracam do pracy. Dwa tygodnie urlopu minęły bardzo szybko. Z przyjemnością jeszcze bym sobie odpoczęła tym bardziej, że powrót do pracy zapowiada się bardzo pracowicie, w dodatku jeśli nadal będzie tak gorąco to nie wiem jak dam radę wysiedzieć w biurze.
W pierwszym tygodniu mojego urlopowania wybraliśmy się do rodziny do Gdańska. Podróż minęła nam bardzo szybko, korzystając z dobrodziejstw autostrady trwała tylko 2 godziny, które Jasiu całkiem dobrze zniósł, pod konie był już marudny, gdyż jak dla niego 2 godziny to jednak sporo siedzieć w foteliku, a zatrzymywać na rozprostowania gnatków nie chcieliśmy aby nie przedłużać podróży. Pogoda nam dopisała. Wszystko co z mężem zaplanowaliśmy do obejrzenia zostało obejrzane. Plan atrakcji w 100% wykonany.
Pogodę mieliśmy udaną, to znaczy przez pierwsze dwa dniu troszkę padało, było pochmurno i chłodno. To jednak nam nie przeszkadzało gdyż na taki dni miałam obmyślone atrakcje w pomieszczeniach.
Pierwszego dnia byliśmy na placu zabaw TUPTUŚ w Auchan. Jasiu był wniebowzięty, na początku nie wiedział co ma za bardzo robić w basenie z piłeczkami ale tatuś mu to zaraz pokazał. Szkoda, że w moim miasteczku nie ma takiego placu zabaw. Potem pojechaliśmy do IKEI. Jaśko, w czasie kiedy gdy my chodziliśmy po sklepie, zmęczony zabawą w Tuptusiu urządził sobie drzemkę.
Kolejnego dnia pojechaliśmy do Sopotu do aquaparku w Sopocie. Jako, że synek kocha chlapać się w wodzie, ta atrakcja bardzo mu się podobała, zresztą rodzicom także. W aquaparku spędziliśmy ponad dwie godziny. Postanowiliśmy, iż po powrocie do domu zaczniemy regularnie jeździć na basen.
Byliśmy także w ZOO w Oliwie. Myślałam, że Jaś z wózka wyskoczy do zwierzątek, tyle widział ałłałów (słonie, żyrafy, małpy i inne zwierzaki w jego języku) oraz kotków, krówek, świnek itd.
Odwiedziliśmy także moją koleżankę z liceum, mamę słodkiego Sebastianka. Jasiu chciał się bawić z kolegą i podawał mu zabawki do zabawy, nie rozumiał, że Sebek jest za malutki na towarzysza zabaw.
Odwiedziliśmy także nasze piękne polskie morze. Z plaży za pierwszym razem przegoniła nas burza, za drugim razem, w dniu wyjazdu pogoda była w sam raz, spiekłam się trochę. Jaś z mężem bawili się w piachu. Synek mimo, iż woda była zimna chętnie do niej wchodził. Budował także zamki z piasku z mała pomocą taty.
Po powrocie do domu byłam z Jasiem u fryzjera. Wizyta była koszmarna. Jasiek cały czas się darł, wiercił, nie chciał aby fryzjerka mu robiła cokolwiek na głowie.
Byliśmy także na szczepieniu. I muszę przyznać, że Jaś to bardzo dzielny chłopak. Gdy otrzymywał zastrzyk w rączkę wcale nie płakał, rozpłakał się dopiero w chili gdy pielęgniarka ukuła go w nóżkę. Mój dzielny, mały mężczyzna.
I tak oto minęły moje dwa tygodnie urlopu. Szkoda, ze kolejna taka przerwa w pracy dopiero za rok...